czwartek, 24 listopada 2016

Na Morawach



Jak wiecie, okres jarmarków bożonarodzeniowych uwielbiam ponad wszystko. W ogóle jestem miłośniczką Świąt Bożego Narodzenia, kolęd, prezentów, czasu z rodziną, Kevina i całego innego kiczu świątecznego. Może bierze się to z mojego wrodzonego sentymentalizmu, a może z tego że po prostu u mnie w domu Święta zawsze były przemiłym momentem roku. W każdym razie wyjazdy na jarmarki i inne bożonarodzeniowe wycieczki zawsze mnie dodatkowo pozytywnie nastrajają do życia i do oczekiwania na ulubiony moment grudnia.

Wycieczka do Ołomuńca nie miała być jednak typowym pobytem na jarmarku, lecz klasycznym zwiedzaniem miasta. Skądinąd bardzo urokliwego miasta.

Miasto było niegdyś stolicą Moraw... Morawy były osobnym księstwem. A ślady autonomii tej historycznej krainy są po dziś dzień odczuwalne... zwłaszcza w rozmowach samych mieszkańców tych terenów. Ołomuniec położony niczym Rzym na wzgórach... z tym że na raptem 3. Ale dzięki tym wzgórzom jego starówka zyskuje bardzo ciekawy kształt i charakter. Historia Ołomuńca sięga XI wieku, choć sami mieszkańcy chętnie upatrywali by się starożytnej przeszłości miasta i ciągle szukają jej śladów.
Z racji swojego położenia geograficznego Ołomuniec pożna podzielić na kilka rejonów, spośród których głównymi są Dolne i Górne Miasto. Spośród zabudowy głównej części miasta najbardziej ciekawą częścią jest oczywiście Stary Rynek razem z ratuszem, morawskim Orlojem –  zegarem astronomicznym konstruowanym na wzór tego z Pragi. 



Ponadto rynek – jak każdy swój urok zawdzięcza okalającym go kamienicom. Każda z nich to historia właściciela, architektów, którzy ją tworzyli, mieszkających w nich rodzin oraz ich gości... W jednej z ołomunieckich kamienic zerkających dzisiaj nieśmiało na Horni Namesti (czyli rynek właśnie) mieszkał w trakcie swojej wędrówki na Wiedeń nasz polski król, bohater Europy, Jan III Sobieski. Jakkolwiek warunki w kamienicy przywódca zwycięskich wojsk pod Wiedniem wspomina jako dosyć skromne, a i sam pobyt w Ołomuńcu niekoniecznie przypadł Sobieskiemu do gustu, to jednak zapisał się ten czas w jednym z jego listów do ukochanej Marysieńki.
































Najważniejszym miejscem rynku jest jednak nie ratusz, nie kamienice, nawet nie żaden kościół, a wybudowana w XVII wieku kolumna Trójcy Przenajświętszej, która jest zabytkiem na tyle ważnym iż została wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego i Przyrodniczego Unesco. Kolumna jest nie tylko misternym dziełem sztuki lokalnych artystów, wyrażającym patriotyzm wobec rodzinnego miasta. Jest również głównym punktem orientacyjnym w tej okolicy, ponieważ jej wysokość to zacne 85 metrów.



Jak w każdym mieście o tak bogatej przeszłości, w Ołomuńcu znajduje się mnóstwo kościołów (znamienne zjawisko w kraju, w którym mniej więcej 2/3 mieszkańców mianuje się ateistami). Dwa, które tym razem udało mi się zobaczyć wraz z ich przyległościami to piękny barokowy kościół świętego Michała, a także główna świątynia miasta, czyli katedra św. Wacława (zacny patron – pierwszy czeski święty), katedra o charakterze zdecydowanie bardziej gotyckim. Przy niej natomiast znajduje się Muzeum Archidiecezjalne. A w pałacu, w którym dzisiaj owo muzeum się znajduje, niegdyś koncertował sam Mozart J








Wśród wielu interesujących zakątków Ołomuńca można odnaleźć też piękną secesyjną Villę Primavesi. Dzisiaj faktycznie jeden z najciekawszych budynków miasta. Jej ogrody, w których znajduje się kawiarnia, a z tarasów których rozpościera się świetny widok na miasto, w okresie wiosny lub lata muszą prezentować się jeszcze okazalej.






Ołomuniec utracił swoją rolę jako stolica Moraw tuż po Potopie szwedzkim. Utracił tę rolę na rzecz Brna. I tak jest po dziś dzień. Współczesny Ołomuniec jest zaledwie szóstym co do wielkości czeskim miastem, jakkolwiek jego zespół zabytków na Starym Mieście pod względem wartości liczy się jako drugi w Czechach. Tutaj też znajduje się drugi (pod względem chronologii powstawania) Uniwersytet kraju. Uniwersytet Pałackiego, na którym po dziś dzień uczy się ponad 50 tysięcy studentów. Niektóre budynki uniwersyteckie zupełnie nie przypominają europejskich kampusów.





Generalnie rzecz biorąc, uważam że Ołomuniec jest nie do końca odkryty przez turystów z Polski. A szkoda, bo naprawdę warto zawitać do tego urokliwego miasta. Zwłaszcza w okresie adwentowym J

1 komentarz: