sobota, 1 września 2018

Daleko - niedaleko? Budapeszt.


     Znowu bardzo dawno mnie tu nie było. Prawie dwa miesiące. Długo, niedługo. W takich chwilach uświadamiam sobie zawsze, że dużo mi brakuje do blogerów z prawdziwego zdarzenia. Kiedy pracuję, nie brakuje mi absolutnie inspiracji do pisania. Tylko wszystko dzieje się tak szybko, praca pochłania mnie bez reszty- organizacja, problemy i radości moich Turystów, różne czynniki, na które mam lub nie mam wpływu. Rok 2018 jest dla mnie wybitnie szalony. Wyjazdy prywatne na początku roku, od marca ogrom pracy wszelakiej. Gdy do tego dojdą pewne aspekty dotyczące życia prywatnego, równie zajmujące czas i nie pozwalające się skoncentrować, katastrofa blogowa murowana. Może kiedyś się ogarnę i będę w stanie podzielić się z Wami wszystkimi wrażeniami z moich licznych podróży. To wciąga bez reszty. Jakby nie było. Potem nie dziwne, że najwięcej wpisów tworzę w miesiącach zimowych, kiedy pracy mam mniej i podróżuję prywatnie lub zwyczajnie cieszę się urokami domowego życia.

     A na obiecany artykuł o Budapeszcie czeka coraz więcej osób :)

    Dlaczego właśnie Budapeszt teraz po dłuższej przerwie? Powodów jest przynajmniej kilka. Po pierwsze, ze stolic krajów niedalekich, Budapeszt jest jedną z moich ulubionych. Po drugie, w tym roku spędziłam tam całkiem sporo czasu. Zaczęło się w Sylwestra. A z racji takiej, że jaki Sylwester, taki cały rok- w wiosennych miesiącach nie zabrakło wizyty w kraju naszych bratanków. Dodawane przeze mnie zdjęcia na fb i insta przyczyniły się do tego, że wielu z Was pyta, co warto zobaczyć, zjeść, co robić w Budapeszcie w trakcie kilkudniowego  wypadu. Ja Budapeszt i Węgry generalnie pokochałam na tyle, że gdybym tylko mogła sobie na to pozwolić czasowo, chętnie zaczęłabym hungarystykę :) A zatem spróbuję pokusić się o podsumowanie moich 5 lat powracania na Węgry.

     Dlaczego lubię Budapeszt?

1) Dunaj.

     Kiedyś już na pewno wam wspominałam, że lubię miasta nad wodą. Jezioro, morze, rzeka, kanał przy zabudowaniach miasta i już wiem, że będzie mi się tam podobało. Dunaj, druga co do długości rzeka Europy nie jest przecież taka tam sobie zwykła woda. To przecież Dunaj! Ten inspirujący pisarzy, poetów, kompozytorów, malarzy. Piękny modny Dunaj. Straussowska muza. Wiele mamy na Starym Kontynencie miast naddunajskich. Ale to właśnie w Budapeszcie jest on po prostu nieodłączną częścią krajobrazu. Nie jego odnoga, kanał, dopływ, ale on sam w pełni swego modrego majestatu. To on stanowi po dziś dzień granice między budańskimi wzgórzami a nizinnym Pesztem. Kiedyś stanowił miejsce podziału pomiędzy osobnymi organizmami miejskimi, jakimi były dzisiejsze dzielnice miasta. Dawał życie, bogactwo, czasem, przy powodziach upominał się o swoje. Dzisiaj zwyczajnie jest. Jego spokojny nurt jest niczym bicie serca miasta. Atrakcje dla nas, odwiedzających Budapeszt na pewno stanowią liczne mosty spinające dwa brzegi Dunaju. A także rejsy, rejsiki i wszelkie wodne atrakcje, których dzięki temu można doświadczyć. Panoramiczne kursy po historii najważniejszych zabytków, najlepiej w światłach wieczoru. Czy może człowiek chcieć więcej?









2) Wzgórza.
 
     Wzgórze Gellerta, o którym już pisałam - jeden z moich absolutnie ulubionych punktów widokowych, jakie mam okazję odwiedzać.
Zostało opisane już w tym tekście, do którego Was serdecznie zapraszam.

http://tam-bylam.blogspot.com/2018/04/patrzec-na-swiat-z-gory-czyli-ulubione.html


     Kolejnym punktem, które na pewno poleciła bym na mapie atrakcji turystycznych węgierskiej stolicy jest na pewno wzgórze Zamkowe. Sam zamek, to dzisiaj dosyć kontrowersyjna figura. W końcu niewiele w nim że średniowiecznego oryginału - raczej większość została odbudowana po zniszczeniach drugiej wojny światowej. Ale tak czy owak miło jest myśleć że spaceruje się tam po jednej z najstarszych części miasta. Przy okazji dzisiaj po jednej z zacniejszych :) w końcu to właśnie na budańskim wzgórzu zamkowym znajduje się siedziba prezydenta Republiki Węgierskiej. Uroczyste zmiany warty, niepozorny pałac głowy państwa... Ponadto rzeźby, reprodukcje, obrazy, przypominające najwybitniejszych przedstawicieli władzy. Dodajmy do tego punkty widokowe oraz architektoniczne zawiłości baszty rybackiej oraz piękno kościoła Macieja Korwina, a także uroki budańskich labiryntów - zarówno tych podziemnych jak i naziemnych no i mamy miejsce, w którym można spędzić dobre parę dni.












3) Plac Millenium.

     Komuś marzy się krótka lekcja historii Węgier w pigułce? Plac Bohaterów, inaczej zwany też placem Millenium, to idealne miejsce, by ją zgłębić. Wybudowany właśnie wtedy, kiedy powstawał Budapeszt jako jeden organizm miejski. Przedstawiający najważniejsze postaci przywódców kraju, nawet tych wywodzących się z legendarnych czasów pierwszych madziarskich plemion przybyłych nad Dunaj. Ci, który mają w planach odwiedzenie budapesztańskiego grobu nieznanego żołnierza, również powinni odwiedzić to miejsce. Sam plac stanowi zwieńczenie reprezentacyjnej alei Andrassyego, łączącej go z gmachem Parlamentu. Po prostu trzeba to zobaczyć.








4) Hala Targowa.

      Nie ukrywam. Jedno z moich ulubionych miejsc na mapie Budapesztu. Można tam dobrze zjeść, napić się czegoś smacznego, nacieszyć oczy rozmaitymi specjałami węgierskiej kuchni, kupić pamiątki, a również zajrzeć do najzwyklejszego na świecie marketu i podejrzeć, co mieszkańcy Budapesztu kupują w ramach codziennych sprawunków.
    Już nawet sam budynek hali targowej stanowi ciekawostkę architektoniczną pośród pesztańskich budynków. Zaprojektowano ją w latach 90 XIX wieku w ramach przebudowy miasta szykującego się na rocznicę tysiąclecia państwowości węgierskiej. Wtedy był to istny majstersztyk projektantów, dzisiaj po prostu jest to ogromny obiekt, w którym w każdym możliwym tego słowa znaczeniu spróbować można węgierskich smaków.




5) Skoro o smakach mowa, to na pewno Jedzenie!



     Gulasz, który na Węgrzech mogę jadać codziennie. Nie ma sobie równych. Pyszne leczo. Wszechobecne marcepany. Tort Dobosza i Turo Rudi - batoniki z twarożkiem. Nie ma też pobytu w Budapeszcie bez langosza. Co prawda ów smażony w głebokim oleju placek ma zapewne jakieś milion kalorii, ale  i tak zwykle namawiam Turystów, by go spróbowali :)












6) Bazylika św Stefana.

     O kulcie Świętego Stefana na Węgrzech można by napisać niejeden elaborat (a na pewno nie jeden na ten temat już powstał). Pierwszy koronowany władca, orędownik chrześcijaństwa, mąż stanu, ten dzięki któremu kraj Madziarów na dobre zagościł na mapach Europy jako ważne równorzędne państwo. Nie dziwne zatem, że dzisiaj jedna z najważniejszych bazylik w kraju (obok tych z Esztergomu i Egeru) nosi jego imię. To również arcydzieło architektury, którego bryła góruje nad nizinnym Pesztem. Najważniejszym skarbem wnętrz bazyliki pozostaje relikwia prawicy Isztvana - Stefana, do której przybywają rzesze wiernych każdego dnia. A z drugiej strony, mimo tłumów turystów, Bazylika wciąż pozostaje miejscem napawającym refleksją pośród miejskiego zgiełku, jaki wiecznie panuje na zewnątrz.








7) Lasek miejski.

     Nazwa cokolwiek niepozorna przepięknego zielonego terenu w samym sercu miasta. Tuż nieopodal Placu Bohaterów widać (w zależności od pory roku) jezioro, po którym nieustannie przepływają rowery wodne lub lodowisko, na którym śmigają na łyżwach mieszkańcy Budapesztu i jego turyści. Kawałek dalej - niczym wejście przez zwodzony most widać zabudowania zamku - Vajdahyunad, który stanowi prezentację w miniaturze (no dobra, całkiem okazałej miniaturze, biorąc pod uwagę rozmiary budowli) wszystkich stylów architektonicznych jaki spotkać można na terenie Węgier. Na zamku muzea, pomniki - w tym ten najsłynniejszy, Anonymusa, czyli węgierskiego kronikarza czasów najdawniejszych, odpowiednika naszego Galla Anonima.








8) Termy.

     Kąpielisk termalnych na terenie Budapesztu nie brakuje. Do najpopularniejszych należą chyba jednak te usytuowane w lasku miejskim, jedne z najstarszych, Termy Sechyenego. Sam kolor budynku, zdobienia elewacji, przyciągają wzrok. Natomiast w jego wnętrzach idealne miejsce do relaksu i podreperowania zdrowia. W końcu wody siarczkowe i solankowe idealnie się do tego nadają.







9) Wyspa Małgorzaty.

     Swoista enklawa w środku Budapesztu, wyspa na Dunaju. Historycznie miejsce zesłania księżniczki Małgorzaty, córki króla Beli, w ramach podziękowania za odstąpienie od najazdu Tatarów. Potem rozwinął się tam wspaniały park. W parku liczne boiska, termy, pokazy fontann, ścieżki rowerowe, miejsce gdzie jeździ kolejka. Spacerowiczów tam nigdy nie brakuje.






10) Metro.

     Metro budapesztańskie bywa cokolwiek obskurne. Pamiętam, gdy kilka lat temu jechałam z grupą mocno imprezującą na "Budapeszt by night" i musieliśmy skorzystać z metra. Chwila moment i moi Turyści wdali się w utarczkę słowną ze stałymi bywalcami (żeby nie rzec mieszkańcami) tego środka transportu, utarczki, która prawie zakończyła się rękoczynami. Wtedy jakoś nie miałam serca do poruszania się metrem. Ale teraz, lata później, po wielu przejażdżkach tą najstarszą linią metra w kontynentalnej Europie, całkiem dobrze się czuję w podziemiach Budapesztu i uważam, że całkiem miło jest przejechać się nieco wysłużonymi wagonikami.





11) Parlament.

  Jeden z największych, najbardziej okazałych i najpiękniejszych Parlamentów świata. Jego bryła jest jedną z tych najlepiej rozpoznawalnych nad Dunajem. To w jego wnętrzach obrady, podczas których decyduje się o najważniejszych dla Węgier sprawach. To w jego wnętrzach spotykają się najważniejsi przedstawiciele z różnych krajów, odwiedzający Budapeszt. To w jego wnętrzach również muzeum, bogaty skarbiec i symbole węgierskiej władzy królewskiej, te pochodzące jeszcze z czasów króla Stefana. Kolejne miejsce, na zwiedzanie którego spokojnie można by poświęcić dni kilka.












     Już nie mogę się doczekać kolejnych, przyszłorocznych wizyt w Budapeszcie :) Jedziecie ze mną?