O mojej miłości do słonecznej Italii, zwłaszcza jej południowych części, nie raz już mieliście okazję czytać. Nie zdziwicie się pewnie zatem, że z wielką chęcią korzystam z każdej możliwości powrotu do Neapolu i okolic. I tym razem, na początku roku 2018 postanowiłam z takiej sposobności skorzystać.
Zupełnie tego nie planowałam. Pierwszym włoskim wyjazdem tego roku miał być nadchodzący karnawał w Wenecji, następnym wypad na Sycylię. Tymczasem, po raz kolejny w życiu przekonuję się, że ciągle musimy spodziewać się niespodziewanego. I że to jest super. Tym sposobem dane mi było przywitać się z włoską ziemią, odetchnąć powietrzem pełnym słońca, cieszyć się wiosenną temperaturą, nasycić duszę dźwiękami pieśni neapolitańskich, a podniebienie smakiem najlepszej pizzy i ulubionego prosecco. Dodatkowo poznałam super ciekawych ludzi i odwiedziłam starych przyjaciół. Może być lepiej? :)
Dlatego też, korzystając z okazji chciałabym Wam przypomnieć wszystkie najważniejsze powody, dla których można zakochać się we włoskim Południu, a szczególnie regionie Kampania.
Jeśli Italia jest dla Was krainą jeszcze nie do końca znaną i rozumianą (w sumie jeżdżę tam od osiemnastu lat i też stwierdzam, że nie zawsze ją pojmuję...) i nie do końca kojarzycie o co chodzi w całym zamieszaniu Północ - Południe (abstrahując od zupełnie logicznego podziału geograficznego), to polecam Wam film "Benvenuti al Sud" - genialnie pokazuje różnice w mentalności mieszkańców niby jednego kraju. Przy tym jest to genialna i wzruszająca komedia.
Pada tam jeden z moich ulubionych cytatów, oddający to, co wielu ludzi uważa o regionach na południe od Rzymu. "Kiedy przyjeżdżasz na Południe, płaczesz dwa razy - gdy przyjedziesz i gdy musisz odjechać". Czy ja płakałam dwa razy? Kiedy jechałam tam pierwszy raz ekscytacja wygrała chyba nad innymi emocjami, więc łzy z okazji przyjazdu są mi zupełnie obce. Zwłaszcza, że od razu zostałam zaznajomiona z włoską gościnnością, otwartością, pyszną kuchnią, a w dodatku ilość pięknych miejsc, które dane mi było odwiedzić podczas pierwszego tygodnia mieszkania na Południu spowodowała, że nie miałam czasu nawet pomyśleć o łzach rozpaczy. Za to z wyjazdami bywa gorzej - zawsze bowiem smutno mi, kiedy z Neapolu i jego okolic muszę wyjechać. Wracam, ale i tak zawsze ciężko mi opuścić bliskie sercu regiony.
A dlaczego zachęcam również Was serdecznie do tego by je odwiedzić?
1) Klimat.
Ok. Nie są to Karaiby czy tropiki. Ale kiedy w Polsce w minionym tygodniu szalała zima, minusowe temperatury i śnieżyce, ja wystawiałam twarz do słońca, jadłam lody i spacerowałam po plaży przy 17 stopniach Celsjusza. Kiedy we Włoszech studiowałam, w kwietniu biegałam po górach w krótkim rękawku, a w Polsce na Wielkanoc witał mnie śnieg po kolana. Obiecująco, prawda? Tam nawet powietrze pachnie inaczej. I potem boli, kiedy wysiadasz z samolotu na polskiej ziemi i nagle musisz zapomnieć o słoneczku i ciepełku, musisz ubrać wszystkie zimowe akcesoria i w dodatku iść hektar drogi na terminal. Nie dziwne, że na zdjęciach z tamtych chwil wyglądasz jak wracający z wyprawy na biegun polarny.
2) Jedzenie.
Uwierzycie, że nim wyjechałam na studia do Włoch, zupełnie nie lubiłam pizzy? Po pierwszej wizycie w Neapolu ten stan rzeczy zmienił się zupełnie. Owszem, zdarza mi się jeść to najpopularniejsze włoskie danie również i w domowym zaciszu i w różnych restauracjach w różnych częściach świata, ale smak tej neapolitańskiej pozostaje nie do przebicia. Nie ma dla mnie odwiedzin w Neapolu bez zjedzenia pizzy. W minionym tygodniu zaszalałam na tyle, że jednego pięknego dnia zjadłam pizzę i na obiad i na kolację ;) Nie tylko pizzę zresztą warto posmakować. Gdzie indziej zjesz tak pyszną pastę z ziemniakami, czy też z pistacjami i łososiem.
3) Neapol.
Stolica regionu Kampania. Miasto, które wywołuje zwykle w ludziach skrajne emocje. Moim zdaniem - gdy odpowiednio na niego patrzeć, jest na swój sposób piękny. Ma ciekawą architekturę, bogatą historię, wyjątkowe położenie, jest to miasto z charakterem. Na pewno nie sposób być wobec niego obojętnym. Neapol zasługuje na niejeden wpis, nie tylko wzmiankę w poście. Mam nadzieję, że w końcu uda mi się myśli pozbierać na tyle, aby dać mu to, na co zasłużył.
4) Wezuwiusz.
O swojej estymie do wulkanów miałam już Wam sposobność wspomnieć. Nie dziwne zatem, że lubię też Wezuwiusza. Lubię jego majestatyczny zarys widziany z centrum Neapolu lub z serca wykopalisk w starożytnych Pompejach. Lubię myśl, że widok z Wezuwiusza tak zainspirował Słowackiego, że po wspięciu się na szczyt wulkanu napisał niektóre ze swoich utworów (m.in "Listy do Matki"). Zawsze miło jest podejść do Parku Narodowego, który znajduje się w okolicach krateru i zobaczyć wielokrotnego sprawcę zamieszania, który zatrzymuje i paraliżuje życie okolicznych mieszkańców od tysięcy lat...
Ostatnio do krateru niestety podejść nie mogliśmy, bo wiał na tyle silny wiatr, że ze względów bezpieczeństwa wejście było zamknięte. Ale za to spędziliśmy przemiły czas w jedynym otwartym na górze barze, popijając limoncello i zabawiając jego pracowników polskimi przyśpiewkami.
5) Wybrzeże Amalfitańskie.
Czasem się o Amalfi wspomina, rozmawiając o historii Włoch. W końcu, obok Wenecji i Genui w średniowieczu była to jedna z najważniejszych i najbogatszych republik morskich. Ulokowane na stokach południowych Apeninów schodzących bezpośrednio do Morza Tyrreńskiego, jest przepiękne. Ze wspaniałą katedrą pod wezwaniem Św. Andrzeja. A w okolicach Amalfi urokliwa Riwiera - czyste morze, malownicze miasteczka, produkcja ceramiki, cytryny, wspaniałe widoki. Sama trasa drogą 163 to już nie lada przeżycie. A kiedy ma się jeszcze czas zawitać do Ravello, Positano, czy Vietri Sul Mare, jest jeszcze bardziej zjawiskowo.
6) Capri.
Elegancja, szyk, piękno... To mało epitetów, które określają uroki tej wyspy. Po prostu choć raz w życiu - trzeba ją zobaczyć :)
7) Sorrento.
Miasto na półwyspie, usytuowane ciekawie na półce skalnej. Latem zachwyca dostępem do ciepłego morza i pomarańczami oraz cytrynami prosto z drzewa. Również niebanalną architekturą i sztuką uliczną. Zimą... jest podobnie. Ale dla kontrastu obok pomarańczy na drzewku, uchwycić można dodatkowo choinkę, jemiołę, czy też inne ozdoby świąteczne...
8) Pompeje.
Miasto, którego zagłada stała się jego nieśmiertelnością. Historia starożytna na wyciągnięcie dłoni - i jak dla mnie - zdecydowanie bardziej wymowna niż w kosmopolitycznym Rzymie. Bywam w Pompejach naprawdę regularnie, a zawsze znajduję nowy powód do zastanowienia i zachwytu nad kunsztem dawnych konstrukcji.
9) Muzyka.
Pieśni neapolitańskie są skarbem Kultury wg UNESCO. Sam język regionu - jakże inny od tego w pozostałych częściach kraju również. Naprawdę miło jest rozkoszować się lokalnymi specjałami, przy dźwiękach utworów takich jak te.
10) Ludzie.
W każdej podróży jest, był i pozostanie dla mnie na zawsze drugi człowiek. Na Południu Włoch są moi serdeczni znajomi, przyjaciele. Lubię do nich wracać, odwiedzać ich. Każda minuta wspólnie spędzonego czasu nie równa się z niczym innym. Oni wiedzą, że sercem jestem Włoszką z Południa. Dlatego nie dziwne, że czasem dostaję pocztówki takie jak ta.
A na nich napis - "Pozdrowienia z tego miejsca, które tak bardzo kochasz"
Ale tak samo lubię poznawać kolejnych mieszkańców Kampanii i uczyć się spoglądać na uroki życia ich oczami. Co więcej - zawsze wspaniałym uczuciem jest widzieć rosnące zamiłowanie do tego regionu u moich turystów i współtowarzyszy podróży.
Gwarantuję Wam, że nawet podczas krótkiej wizyty w Neapolu i okolicach przyjdzie Wam się zmierzyć z zupełnie nieznanym światem. Światem, który rządzi się swoimi prawami. Warto im się poddać. Otworzyć oczy, uszy, umysł, a przede wszystkim serce na to, co dzieje się dookoła. Może nie zawsze będzie idealnie. Może gdzieś trzeba będzie zaczekać, o coś się wykłócić, może zamkną linię metra i trzeba będzie skorzystać z autobusu, który nie przestrzega żadnego rozkładu jazdy. Ale jednak Celebrować tę rzeczywistość. A może nawet uszczknąć nieco tego południowego ciepła i luzu do naszej polskiej codzienności :) Tego Wam życzę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz