A jaki był ten odchodzący, 2015 rok? Intensywny na pewno, bardzo pouczający, pełen wyzwań, pełen nauki. Tej w ścisłym tego słowa znaczeniu, a także takiej szeroko pojętej życiowej nauki. Wiele dowiedziałam się o sobie i ludziach obecnych w moim życiu. Na pewno był to dla mnie ważny rok. Nie zawsze było łatwo. Ale na pewno każde wydarzenie wniosło coś do mojego życia.
Gdzie byłam, co widziałam, robiłam...
W podróży rozmaitej spędziłam 203 dni.
Dzięki Bogu za pracę, w której mogę podróżować :)
Odwiedziłam 11 europejskich krajów. Niektóre kilkakrotnie.
Oczywiście Top of the Top mojej listy znajdują się Włochy. W Bella Italia byłam w minionym roku ponad dziesięć razy. Tendencja zwyżkowa mi się podoba :) Kilkakrotnie odwiedziłam Wenecję, Rzym, Watykan (osobne skądinąd państwo...), Sienę, San Gimignano, Florencję, Pizę, Bolonię, Monte Cassino, a także mój kochany Neapol, Pompeje, wyspę Capri i Weronę. Spędziłam też przemiły czas w Trydencie na wyjeździe narciarskim. Byłam również nad Lago Maggiore, Lago di Garda, a także w Turynie i niewielkich, ale sympatycznych miejscowościach Piemontu, jakimi są Oropa czy też Re. Włochy niezmiennie mnie zachwycają swoją kulturą, językiem, historią, krajobrazami, ludźmi, jedzeniem, muzyką, tradycjami. Czuję się tam dobrze, jak w drugim domu. Myślę sobie, że gdybym miała w jakimkolwiek kraju oprócz Polski osiąść kiedykolwiek na stałe, to na pewno byłyby to Włochy. Mam nadzieję, że rok 2016 przyniesie jeszcze więcej podróży na Półwysep Apeniński. Zawsze też poniekąd na nowo odkrywam uroki Italii dzięki moim turystom (jeśli są to podróże służbowe) i dzięki temu widzę kolejne aspekty, które w tym kraju mogą zauroczyć bez reszty.
Kolejnym krajem często przeze mnie odwiedzanym w 2015 roku były Czechy. I prywatnie i służbowo, byłam tam również kilkanaście razy. Praga, Skalne Miasto, Brno, Nachod, Morawy - widziałam w minionym roku. Zresztą nawet Sylwestra dane było mi spędzić w czeskiej stolicy, z wyjątkowymi ludźmi i w wyjątkowej atmosferze. Nie sposób tego kraju nie lubić. Doszukuję się kolejnych ciekawostek, różnic i podobieństw między nami a naszymi południowymi sąsiadami. Dobrze się czuję w Czechach, chętnie nauczyłabym się chociaż w stopniu komunikatywnym ich języka, żeby móc jeszcze lepiej zrozumieć specyfikę tego regionu.
Gdybym miała wymieniać odwiedzone przeze mnie kraje pod kątem częstotliwości z jaką w nich bywałam, to na miejscu trzecim pojawiłyby się w tym roku Niemcy. Wiosną i latem zawitałam kilkakrotnie do Drezna i Szwajcarii Saksońskiej, zwiedziłam również Bawarię szlakiem papieża Benedykta XVI, latem odwiedziłam najstarsze niemieckie miasto - Trewir, a jesienią znowu było Drezno oraz Poczdam, a zimą Berlin i ... tak dla odmiany Drezno z okazji jarmarków bożonarodzeniowych :) Kraj naszych zachodnich sąsiadów też lubię i mam dla niego szczególne miejsce w swoim sercu. Berlin był jednym z pierwszych zagranicznych miast, jakie odwiedziłam, w Berlinie uczyłam się pilotażu na kursie i w Berlinie stawiałam pierwsze samodzielne kroki w zawodzie. Jest jeszcze wiele regionów, w których nie byłam, a które bardzo mi się marzą - ale wszystko w swoim czasie. Póki co cieszę się, że mogłam te kilka razy Niemcy w tym roku odwiedzić.
W minionym roku dane mi było również zaprzyjaźnić się na nowo z Francją i odświeżyć język francuski. Moja sympatia do tego kraju zaczęła się w odległych czasach liceum, kiedy to wbrew wszelakiej logice wybrałam język Żabojadów jako drugi język obcy do nauki. Sympatia wróciła, kiedy to na studiach udało się wyjechać na staż pedagogiczny do Lotaryngii. W 2015 roku byłam we Francji znowuż kilkakrotnie. W Paryżu, Prowansji i Strasburgu. I cieszę się, że 2016 już zapowiada kolejne wizyty w tym kraju. Jest to kraj, który darzę szczególną estymą, chociaż moje doświadczenia z wizyt w nim nie zawsze były dla mnie przyjemne. Ale lubię też o Francji pisać i jakoś łatwo mi się o niej pisze, czego efekty widzieliście zapewne na blogu.
Kolejnym Top krajem na mojej prywatnej liście jest Holandia. Ubiegłego Sylwestra spędziłam w Amsterdamie. Do holenderskiej stolicy wróciłam kilka razy i wiosną i latem. Oprócz tego tradycyjnie zawitałam też do ogrodów Keukenhof, Rotterdamu i skansenu w Zaanse Schans. Do kraju wiatraków i tulipanów też czuję sentyment. Amsterdam, jak każde zresztą miasto nad wodą, jest u mnie zawsze na liście ulubionych. Ponadto dobrze czuję się w jego architekturze, klimacie i kulturze.
Następny kraj, który "wrócił do mnie" po latach to Hiszpania. Wrócił do mnie z na tyle mocnym natężeniem, iż zaczęłam się intensywnie uczyć języka hiszpańskiego - wszystko po to, by w tym roku, kiedy wrócę do Hiszpanii móc już swobodnie rozmawiać w jej języku.
W 2015 zwiedziłam również belgijską stolicę, jedną z ważniejszych stolic Unii Europejskiej. Muszę przyznać, że zdecydowanie bardziej do gustu przypadła mi starsza, bardziej urokliwa część miasta, a także otwartość jej mieszkańców.
Po raz enty w życiu zawitałam w minionym roku również na Litwę, a konkretnie do jej stolicy - Wilna, przy okazji jednej z najfajniejszych imprez folklorystycznych, które kiedykolwiek widziałam. Uwielbiam Wilno, doceniam jego przeszłość, na Rossie nieuchronnie myślę o przemijalności. Powroty do tego miasta stają się dla mnie coraz bardziej sentymentalne.
2015 rok to dla mnie także kolejna wizyta na Węgrzech. Budapeszt, Szentendre, Esztergom i Wyszehrad wraz ze swoim zakolem Dunaju, to miejsca, które mogłam odwiedzić. Kraj naszych bratanków jest piękny, też nacechowany swoją nie zawsze łatwą historią, lubię jego folklor - a tak służbowo - nie przepadam za jeżdżeniem autokarem po węgierskiej stolicy :) Ale jakich to poświęceń człowiek nie zniesie, żeby zobaczyć coś ciekawego. Jeden wieczór w lokalnej czardzie wynagradza zresztą wszelakie trudy podróży.
W minionym roku zobaczyłam także jedno ze szwajcarskich miast - malowniczo położone wśród Alp Einsiedeln. Spędziłam tam zaledwie jeden dzień, ale spodobał mi się szwajcarski klimat, a chyba przede wszystkim to, że podczas krótkiego spaceru po mieście mogłam porozmawiać z jego mieszkańcami zarówno po włosku, po niemiecku jak i po francusku.
Byłam też w Austrii. Z okazji kolejnych już jarmarków przespacerowałam się po Wiedniu, popołudniami chroniąc się od zamarznięcia w lokalnych muzeach. Wiedeń jawi mi się zawsze jako miasto luksusowe, pewnie przede wszystkim ze względu na echa swojej cesarskiej przeszłości. Zawsze kiedy je opuszczam, czuję również pewien niedosyt - że jeszcze nadal za mało widziałam, że chciałoby się więcej ...
Tyle jeśli chodzi o przekraczanie granic podczas podróży. Ale wiele turystycznych dni spędziłam również odkrywając tajniki i ciekawostki naszego pięknego kraju. Przede wszystkim - dosyć dobrze poznałam Wrocław i jego okolice. Generalnie mogłabym rok 2015 nazwać rokiem sympatii dla Dolnego Śląska, bo wracałam tam wielokrotnie. W Karkonosze i Góry Stołowe, zwiedzając podziemne miasta w Kowarach czy Osówce, a także szlakiem Kościołów Pokoju w Świdnicy i Jaworze. Wielokrotnie zawitałam też do Trójmiasta, zawsze starając się zobaczyć w nim obiekt, do którego wcześniej z różnych powodów nie mogłam dotrzeć, byłam też w Warszawie, Krakowie, na Podkarpaciu i na Kaszubach oraz w Toruniu. Po wielu latach odwiedziłam również Kielce i Góry Świętokrzyskie, a także niewielkie nadbałtyckie miasteczka, jak Pobierowo, Łukęcin, czy Niechorze.
Szczególne miejsce w moim sercu i moim życiu zajęło również miasto, w którym mieszkam (o ile akurat nie jestem w podróży ;-) , czyli Poznań. Zaczęłam poznawać to moje miasto na nowo, odkrywać je i zaprzyjaźniać się z nim coraz bardziej, dzięki kursowi przewodnika po Poznaniu, który obecnie robię. Nieraz stwierdzam, że cała nasza kursowa przesympatyczna ekipa nie jest do końca normalna. W ciągu tygodnia zamiast odpoczywać po pracy siedzimy do wieczora na wykładach, a w soboty zmarznięci do szpiku kości przemierzamy poznańskie uliczki odkrywając ich tajemnice, w porach, kiedy zwykli ludzie budzą się dopiero po piątkowych imprezach, lub zaczynają się szykować na sobotnie. Ale, jak dla mnie, wszystko rekompensuje wiedza zdobyta na zajęciach i fantastyczni ludzie, których dzięki nim poznałam.
Także, podsumowując - rok 2015 był bardzo intensywnym podróżniczo rokiem mojego życia. Zatrzymywałam się wtedy, kiedy już ewidentnie musiałam (zazwyczaj z przyczyn zdrowotnych niestety, ale i z takimi trzeba się czasem zmierzyć). W ogólnym zarysie - był to dobry rok. Wiele się nauczyłam, wiele przeżyłam, wiele zobaczyłam. Na swój przedziwny sposób pewnie też dorosłam.
A co w 2016 roku? Nadal nie zamierzam osiąść :) Będą Włochy, Francja, Hiszpania, Portugalia, Niemcy, ulubione polskie destynacje, kochane polskie góry. Może postawię sobie również jakieś większe wyzwania. Chciałabym na pewno więcej czasu poświęcić blogowi i dzieleniu się z Wami moimi rozmaitymi przeżyciami i refleksjami z podróży. Czas pokaże jak to będzie. Pewnych rzeczy nie da się zaplanować, życie samo pisze najlepsze scenariusze.
Szczęśliwego Nowego Roku :) !
Oj działo się u Ciebie!!!! Tylko pozazdrościć:) Szczęśliwego Nowego Roku!!!!
OdpowiedzUsuń