A tutaj... Święta Wielkanocne zapasem. Mój Poznań zupełnie zakróliczony, o czym miałam się ostatnio okazję przekonać spacerując zarówno po Starym Rynku i mini - jarmarkach wielkanocnych, a także przemierzając korytarze Starego Browaru. Choć generalnie zdecydowanie wolę klimat Świąt Bożego Narodzenia, choinki, bombek, kolęd, grzanego wina... To jestem przecież wielką miłośniczką ciepłych klimatów, wiosna i lato to moje ulubione pory roku, a w tym roku wybitnie wiosna kojarzy się z przebudzeniem do życia i nowymi początkami. Dlatego też cieszę się na tę Wielkanoc jakoś wybitnie.
A na nadchodzące Święta przygotowywałam się w tym roku podczas szybkiego wypadu do czeskiej Pragi. Lubię to miasto i chętnie do niego wracam. Wiele lat temu to właśnie do Pragi zorganizowałam swój pierwszy samodzielny zagraniczny trip, później wielokrotnie wracałam tam z grupami podczas pracy. Zdarzyło mi się również spędzić tam miły prywatny urlop, w trakcie którego starałam się jak najdokładniej poznać zakątki czeskiej stolicy, zwiedzając jej muzea, kościoły, parki, cmentarze i gasząc pragnienie czeskim trunkiem narodowym (czyli piwem oczywiście) w rozmaitych gospodach i pubach. Tym razem jednak głównym celem naszej podróży były praskie jarmarki wielkanocne.
Nie sposób oczywiście zawitać do Pragi i nie poznać choć trochę jej historii i uroków. Dlatego też nasza grupa "zaliczyła klasyczny spacer oglądając najbardziej charakterystyczne zabytki. Taki typowy spacerek opisałam już kiedyś na swoim blogu, więc zapraszam :)
http://podrozemniejszeiwieksze.blogspot.com/2016/02/spacerem-po-czeskiej-stolicy-praga.html
Tym razem, ku mojej radości, nasza praska Pani Przewodnik, poprowadziła grupę w stronę bardzo lubianej przeze mnie Małej Strany. Jest to dzielnica (niegdyś osobne miasto, które w XVIII wieku stało się częścią dzisiejszej Pragi) tak ciekawa, że bezwzględnie zasługuje na osobny tekst na swój temat. Kiedyś na pewno się tutaj pojawi :) Nasz sobotni spacer po Małej Stranie musiał ograniczyć się do wizyty w Ogrodach Wallensteina, interesującym założeniu parkowo - ogrodowym, które położone jest w zacnej okolicy czeskiego Senatu.
Zawitaliśmy również pod ścianę Johna Lennona. Jest to wyjątkowe miejsce nie tylko dla miłośników muzyki Beatlesów. W latach osiemdziesiątych ta ściana - ozdobiona graffiti poświęconym twórczości Lennona, fragmentami jego piosenek, miłosnymi wyznaniami, a także... skargami na obowiązujący reżim komunistyczny, stała się przyczyną pewnych represji ze strony władz. Ale im usilniej starano się zamalować i zniszczyć ten "punkt spotkań alkoholików i innych degeneratów", tym więcej "lennonismów" tam się pojawiało :)
I jarmarki. Główna impreza toczy się na rynku Starego Miasta. U stóp praskiego ratusza ze słynnym Orlojem - astronomicznym zegarem. Atrakcji nie brakuje. Jajka, kurczaczki, baranki, palemki, wierzbowe gałązki, ciasteczka, owoce, jedzenie bardziej konkretne, głośna muzyka, karuzele. Dla każdego - i młodszego i starszego - coś miłego. A to wszystko pod czujnym okiem Jana Husa - czeskiego reformatora religijnego, spalonego za herezję w 1415 (czyli na dobre sto lat nim w Europie rozgościły się idee Marcina Lutra) - spoglądającego na plac ratuszowy z pomnika.
Kolejne interesujące jarmarki odnalazłam - a jakże by inaczej na placu Wacława. Zawsze, gdy w Pradze ma miejsce jakaś impreza, to jeden z jej punktów kulminacyjnych musi być na Vaclavskie Namesti :)
Choć nie jestem jakąś wielką miłośniczką czeskiej kuchni, to bywając obecnie raz na jakiś czas z gościną u naszych południowych sąsiadów, chętnie sięgam po lokalne smaki. Zarówno napoje, dania obiadowe jak i desery. Wybrane przeze mnie danie tym razem stanowiło przekrój tego, "czym chata bogata", czyli knedliczki zarówno drożdżowe jak i ziemniaczane, gulaszowe mięso, zasmażana kapustka.
A na deser trdelnik - kołacz ze wszystkimi możliwymi dodatkami.
Na zakończenie dnia natomiast podsumowywaliśmy życie w podróży z kolegami kierowcami. Gdy z lekka zdziwiłam się, że już w przededniu Wielkanocy częstują mnie makowcem, usłyszałam w odpowiedzi: "A bo to wiesz, gdzie Cię Święta zastaną..." Cała prawda :)
Jako nie - miłośniczkę poezji zadziwiająco często do podróży, pisania, refleksji, skłaniają mnie utwory poetyckie. Zatem i tym razem podzielę się z Wami wierszem odnalezionym w czeluściach internetu, wierszem o Pradze właśnie. Choć nie do końca utożsamiam się z tym, co "podmiot liryczny ma na myśli", coś mnie jednak w tym utworze za serce chwyta.
Kiedyś zamieszkam w Pradze W życiu trzeba
mieć jakiś cel kochanie więc to będzie to
Zamieszkam blisko Wyszehradu
i blisko przystanku tramwaju
linii numer siedemnaście Żebym mógł
jeździć tam i z powrotem wzdłuż spokojnej
rzeki przyglądając się spokojnym ludziom
Nauczę się ich języka który śmieszy
moich rodaków ale mnie się podoba
to Prosím vás jest łagodne a mnie
potrzeba łagodności kochanie I będę popełniał
czeskie błędy cokolwiek one znaczą
i oglądał czeskie filmy A w kieszeni nosił
kamyki dla Františka K. I będę wypatrywał ciebie
kochanie bo w życiu trzeba mieć jakiś cel
G. Kozera "Kiedyś zamieszkam w Pradze"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz