czwartek, 29 października 2015

Koniec absencji :)

     Wraz z każdym intensywnym momentem w moim życiu zawodowym, pisanie bloga odchodzi trochę na drugi plan. Mimo setek pomysłów na nowe teksty, brakuje mi czasu na refleksje i na nadanie im ogłady, w związku z czym pomysły ulatują gdzieś hen hen... Jeśli do wzmożonej pracy dojdzie rewolucja w życiu prywatnym, zupełnie zapominam, że obiecałam, że we wrześniu pojawią się kolejne posty. Tymczasem tu październik niemalże dobiegł końca, a ja dopiero postanawiam przerwać blogową, nie do końca zamierzoną abstynencję.

     Jeżdżąc od drugiej połowy sierpnia do pierwszej połowy października nieustannie po mojej ukochanej Italii, nie zauważyłam nawet, że w Polsce jesień rozgościła się na dobre. Niby przypominały mi o tym coraz niższe temperatury na Półwyspie Apenińskim, kasztan podarowany przez turystkę podczas przejazdu przez Czechy, więcej deszczowych dni... Ale i tak boleśnie odczułam letnio - jesienną zmianę na początku października w Pradze, gdzie wymarzłam jak już chyba dawno nie. Nie narzekam, bynajmniej. Po prostu stwierdzam po raz kolejny, że jestem jednak zwolenniczką cieplejszych klimatów :)

     Ciekawą tendencją w moim życiu jest to, że jesienią, kiedy w przyrodzie wszystko chyli się ku końcowi, ja po raz kolejny zaczynam od nowa. Kolejna przeprowadzka w ciągu kilku miesięcy, nowy kurs, nowe wyzwania, przygotowania do kolejnego sezonu, przeplatane pojedynczymi wyjazdami. Mam jednak wrażenie, że choć następuje to wszystko opornie, to jednak znalazłam wreszcie swoje miejsce w czasoprzestrzeni. Choć zapewne nie powiedziałam jeszcze ostatniego słowa.



     Jestem istotą poszukującą. Idealistką. To zapewne w oczach niektórych, bardzo utrudnia życie. Ale w moim mniemaniu sprawia, że mocniej je czuję i bardziej przeżywam. Próbuję, testuję, szukam dalej. Od kiedy pracuję w turystyce wszystko w moim życiu dzieje się bardzo burzliwie. Szybko i skrajnie. Wiele nieprzespanych lub zarwanych nocy, nowych miejsc, nowych ludzi, ale także powrotów i spojrzenia świeżym okiem na miejsca doskonale już znane. W mojej pracy najpiękniejsze jest to, że nawet jeśli jadę setny raz do jakiegoś kraju czy też miasta, to zawsze widzę je jakby na nowo, bo oczami moich turystów. Wyżej wspomniana burzliwość przejawia się również w szybkich decyzjach, w inspirujących rozmowach, w zwierzeniach, których trzeba wysłuchać, choć nie zawsze jest się na to gotowym. To również kolejna w tym roku zmiana miejsca zamieszkania (chociaż ciągle Poznań!) i decyzja dotyczące własnego rozwoju. W tej burzliwości ostro rysuje się, kto jest z Tobą i przy Tobie. Chociaż wiem, że trudno jest być moim rodzicem, przyjacielem, partnerem,



     Przez ostatnie miesiące miałam wiele refleksji, doświadczenia, nauki na przyszłość. Mam nadzieję, że z tego wypłynie coś pozytywnego dla mojego pisania. W końcu czy mogą być lepsze warunki do pisania niż duże jasne biurko z widokiem na jesienny Poznań. Z głośników delikatna muzyka, którą lubię najbardziej, a przy komputerze kubek parującej herbaty. Przez dwa miesiące szukałam inspiracji, robiłam notatki, zbierałam wspomnienia, w moich Włoszech, w Czechach, w Polsce. Teraz myślę, że jest pora, żeby usiąść na tyłku i te wspomnienia zebrać w całość. I ocalić od zapomnienia :)

     Tak w ramach pochwalenia się, ale też uprzedzenia faktów - bloga niedługo może zdominować tematyka miasta Poznań. A wszystko dlatego, że odważyłam się wreszcie na ten krok i rozpoczęłam kurs przewodnika miejskiego. Dzięki temu odkrywam jak fascynujące jest moje miasto zamieszkania. Wiedzy na zajęciach jest tyle, że po prostu będę musiała się nią z Wami co jakiś podzielić :)